Wielkopiątkowy obrzęd mycia

Z1893 roku mamy następującą informację: „Wielkie Pietrowice. W Wielki Piątek jest u nas zwyczaj chodzić do rzeki i w niej się umyć…” (Nowiny Raciborskie 11 kwietnia 1893/ 43). Ks. Josef Vyhlidal w 1900 roku opisując zwyczaje w naszej wiosce pisze: „Na Wielki Piątek wcześnie rano ludzie myją się boso w Cynie, następnie padają na twarz w ogrodzie i modlą się , 5 „ojcze nasz”  i 5 „zdrowaś” na część umęczonego Pana. Gospodarze zaś wyprowadzają konie do wody i je kąpią, by były zdrowe i jurne przez cały rok”.

     Dziś, w 2016 roku, rodzina Paletta z Pietrowic jeszcze podtrzymuje ten zwyczaj - myją ręce i twarz w misce czystej wody. Przy misce leży krzyż i przed myciem odmawiają „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Mario”. Gdy obecni dorośli czynili to jako dzieci, to otrzymywali drobne słodycze od swych rodziców. Gdy dziś ich wnuczek przychodzi do babci i umyje sobie ręce i twarz w misce to też otrzymuje słodycze.

Mieszkańcy Pietrowic wspominają jeszcze ten zwyczaj. Nieżyjący już Oswald Wesoły (rocznik 1921) opowiadał: „Masowo się myli w Cynie we Wielki Piątek (w młynówce koło obecnej remizy strażackiej) tam była ławka, na której kładziono ubrania, chłopcy                  i mężczyźni tylko w badkach zanurzali się w wodzie. Myto nogi, ręce i twarz. Woda była czysta a na dnie rzeki był piasek. Wiele zwyczajów znikło po dojściu Hitlera do władzy. Chodzili tacy z SA i pilnowali”.

Podobnie Józef Wolnik –Jurek (1889-1967) z całą rodziną przychodził się umyć do młynówki. Był to zwyczaj dość powszechny, rytualne mycie w miejscu koło  domu Leksa (dziś dom rodziny Wankat-  kiedyś był tam most na młynówce) praktykowały rodziny: Jokel, Kaszta, Glania, Steuer, Newerla i inni.  Syn Józefa - Henryk Wolnik wspomina, jak jeszcze po II wojnie światowej w Wielki Czwartek przygotowywał wannę z wodą i w Wielki Piątek rano całą rodziną myli się na podwórku. Bywało, że w wannie była cienka warstwa lodu.

Zaś Miki Filip (rocznik 1922) pamięta, że jej rodzice chodzili myć się do Cyny w Wielki Piątek, ale późnym wieczorem. Być może dlatego, żeby ukryć to przed nazistowską władzą państwową. Po umyciu w Cynie szli jeszcze na modlitwę ku „Jacebańskiej zahradzie” (ogrodzie oliwnym) przy kościele parafialnym.

Moi dziadkowie, Johann i Anastazja Libera mieszkający na ul. Fabrycznej też praktykowali zwyczaj mycia się w rzece Cynie przy mostku we Priwatwegu. Jednak ich dzieci już nie chciały tego robić. Wtedy Anastazja przynosiła wiadro wody z rzeki, wlewała ją do miski, stawiała na pohrodce i kazała się dzieciom umyć. W latach 50- tych XX wieku na tym mostku w piątek rano można było jeszcze spotkać wielu starszych pietrowiczan, którzy byli temu zwyczajowi wierni do końca.

Obrzęd ten był również praktykowany w Kornicy, gdzie  myto nogi, ręce i twarz  w czystej wodzie krzipopy biegnącej z Pulowa. Zwyczaj ten trwał jeszcze do lat 60-tych XX wieku. Potem ze względu na brudną wodę zniknął.

W Gródczankach tego zwyczaju nie pamiętają. Zwyczaj ten był znany w Haci koło Hulczyna, w  Nędzy i Raszczycach, w wioskach koło Strzelec Opolskich i wielu miejscowościach Śląska.

                                                                                                        Bruno Stojer